Święty Józefie - módl się za nami.

web3-joseph-sanctuary-kalisz-poland-reporter.jpg
 
Od 3.12.2017 r. (1. niedziela Adwentu) do 6.01.2019 r. 
w narodowym sanktuarium św. Józefa w Kaliszu
trwał rok jubileuszowy tego wielkiego Świętego.
Tego, kim jest i dlaczego jest wielki,
tłumaczyć nie trzeba. 
 
  
Osobiście poczytuję sobie za wielką radość i przywilej, że w tym szczególnym czasie mogłam wielokrotnie nawiedzać sanktuarium i modlić się przed obrazem św. Józefa. Kopię obrazu mam w domu. Na obrazie, w oryginale, idą Maryja i Józef, między nimi Jezus. I teraz pytanie - zagadka: kto kogo trzyma za ręce? Maryja i Józef Jezusa czy Jezus Ich? Nie mam zamiaru wchodzić w to, co "Autor miał na myśli", chcę podzielić się jedynie pewną refleksją. I zaprosić do Kalisza, w odwiedziny do Świętego Józefa. Maryja i Józef idą trzymając Jezusa. 
W pewnym momencie stało się to dla mnie zachętą, by prosić Ich, by wzięli mnie za ręce i prowadzili do Jezusa, do Ojca Niebieskiego, do nieba. Drogami mojego życia. Nie zabłądzę, bo Oni znają drogę. Nie stanie mi się żadna krzywda, bo mnie obronią. Mogę przy Nich wzrastać w mądrości i łasce, jak Jezus. Zatroszczą się o wszystko, co mi jest naprawdę potrzebne, tak, jak zatroszczyli się o to dla Bożego Syna. Żadne trudności ani przeszkody nie były Im obce, więc żadnych i ja bać się przy Nich nie muszę. Tylko zawierzyć, zaufać, dać się prowadzić. Takie proste i takie trudne jednocześnie...
 
 
Tak wiele osób noszę w sercu, spotykam częściej czy rzadziej, przypadkowo... Czytam o nich, słyszę ich albo o nich, jestem proszona o modlitwę... W "miejsce Jezusa" mogę wstawić każdą z tych osób i prosić Maryję i Józefa o opiekę, by ją wzięli za ręce i przeprowadzili przez trudne doświadczenie, przyprowadzili do Boga, nauczyli, poprowadzili, wyprowadzili... Co tylko jest potrzebne. A Oni widzą więcej i mogą więcej. Ja mogę być bezradna (znam to uczucie dobrze...), ale ONI bezradni nie są. A kiedy prosiłam o to dla pewnych osób, moje serce doświadczało głębokiego pokoju - to najlepsze ręce z możliwych. Jezus idzie i trzyma za ręce Maryję i Józefa. 
 
Wychowanie Jezusa na pewno było wielkim zadaniem, toż to Boży Syn! A jednocześnie nic nie zostało Im zaoszczędzone. Zaczynając od początku życia Jezusa pod sercem Maryi. Rozważała i zachowywała w sercu słowa i wydarzenia z Nim związane. Można powiedzieć, że nie tylko Ona wychowywała Jego, ale również On Ją. Niewątpliwie z Józefem było podobnie,
i Opiekun Jezusa był Jego uczniem na drogach wiary. Zatem Jezus może wziąć mnie za rękę i poprowadzić, o ile Mu na to pozwolę, o to Go poproszę. 
 
Można jednak popatrzeć i tak: Jezus "jednoczy" Maryję i Józefa, łączy Ich. Jest z Nimi, pomiędzy Nimi. Czy widzisz, jaka perspektywa się tu otwiera? Ludzie od siebie oddaleni, poróżnieni, skłóceni... W rodzinie (bliższej i dalszej), sąsiedztwie, pracy... Ty z kimś... Można prosić Jezusa, by te osoby wziął za ręce i poprowadził do pojednania, do nowego początku, porozumienia... ON może te osoby zjednoczyć przez swoją jedność z nimi. On za każdego człowieka przelał swoją Krew, każdego bezgranicznie i bezwarunkowo kocha, na każdym Mu zależy. 
 
Czasem tylko to i aż to mogę zrobić - zawierzyć Jezusowi daną osobę / osoby, przyprowadzić do Niego, przynieść, jak przyjaciele paralityka na noszach... Głośno albo w sercu. Jakaż to nadzieja!
Święty Józefie Kaliski - módl się za nami!
 
s. Gertruda