PROŚBA O MODLITWĘ!

PROŚBA O MODLITWĘ!

W dniach 7-10 kwietnia 2024 r. odbędzie się Kapituła Generalna i wybory do Zarządu naszej...

Przyjaźń duchowa - Niedziela Miłosierdzia Bożego

Przyjaźń duchowa - Niedziela Miłosierdzia Bożego

Dz 4, 32-35. Pierwsza lektura z drugiej niedzieli wielkanocnej tegorocznego cyklu, to tak zwane...

Słowo Życia - kwiecień 2024

Słowo Życia - kwiecień 2024

„Pan mój i Bóg mój!” J 20, 28 Liturgiczny okres wielkanocny to czas spotkania z Jezusem...

CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!

CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!

    Błogosławionych, pełnych nadziei Świąt Zmartwychwstania Pańskiego.    

PEWNOŚĆ WIARY - V Niedziela Wielkiego Postu

PEWNOŚĆ WIARY - V Niedziela Wielkiego Postu

Jr 31, 31-34. Wielkie, monumentalne, spisane pod wpływem potężnego, niezachwianego ducha...

ŻYWY CHRYSTUS - IV Niedziela Wielkiego Postu

ŻYWY CHRYSTUS - IV Niedziela Wielkiego Postu

2 Krn 36, 14-16.19-23. Niedziela radości albo pociechy pośród skupienia i pokuty, jest dniem...

  • PROŚBA O MODLITWĘ!

    PROŚBA O MODLITWĘ!

  • Przyjaźń duchowa - Niedziela Miłosierdzia Bożego

    Przyjaźń duchowa - Niedziela Miłosierdzia Bożego

  • Słowo Życia - kwiecień 2024

    Słowo Życia - kwiecień 2024

  • CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!

    CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ!

  • PEWNOŚĆ WIARY - V Niedziela Wielkiego Postu

    PEWNOŚĆ WIARY - V Niedziela Wielkiego Postu

  • ŻYWY CHRYSTUS - IV Niedziela Wielkiego Postu

    ŻYWY CHRYSTUS - IV Niedziela Wielkiego Postu

Spotkanie ze św. Kasprem - sierpień 2018

 

DSC07029.JPG

 

Zapraszamy na dalszy ciąg „myśli kilku”

 będących kontynuacją cyklu

rozpoczętego w lipcu br.

 

 

 

Miłość jest życzliwa. Przebaczaj wszystko w miłości i idź dalej.

Miłość do Boga dopiero wtedy będzie prawdziwa, kiedy pójdzie z nią w parze miłość do ludzi. To stara prawda. Zatem – wiedząc, że Bóg kocha każdego, dobrze będzie w tym Go naśladować. Czas na naukę i doskonalenie – całe życie. Niech to będzie stałym staraniem się i zaczynaniem na nowo.

Miłość jest życzliwa: ma przed oczyma dobro drugiego – na teraz i na wieczność. Dlatego nie da się zbić z tropu. Miłość wie, jak bardzo akurat niezadowolony, nieszczęśliwy, zraniony i raniący innych człowiek pilnie potrzebuje życzliwości. Ponieważ jesteśmy ludźmi niedoskonałymi, nieudolnymi, poplątanymi i dlatego często nieszczęśliwymi – Bóg z miłości stał się człowiekiem. Chrześcijanie są posłani na świat, aby mieć swój aktywny udział w misji Syna Bożego. Czy to nie jest cudowne zadanie na życie?

Im jestem starszy, tym bardziej widzę swoją ludzką słabość i widzę, że miłość musi się rozszerzać (wpływać) możliwie jak najbardziej i gdzie tylko się da. (św. Kasper)

Dobry człowiek najczęściej wychodzi z założenia, że inni ludzie też są dobrzy. Taki kredyt zaufania niestety nierzadko rozczarowuje. Rozczarowanie może takiego człowieka prowadzić albo do rezygnacji albo do jeszcze większej miłości.

Własna słabość, ogarniająca coraz większe przestrzenie życia, pozwala inaczej na siebie i innych patrzeć. Nie po to przyglądam się sobie, by się na siebie denerwować, że przecież kiedyś tak nie było, gdzie się podział ten dawniejszy „ja”, bo ostatecznie nie jest ze mną jeszcze tak źle… Może Pan Bóg czyni we mnie w ten sposób większą „przestrzeń” dla Niego? I dla innych, którzy – podobnie jak ja – doskonali nie są i nie będą? I nie muszę tego od nich oczekiwać? Chodzi o miłość, która daje kolejną szansę, która nie szuka swego dobra, ale dobra drugiego, by i on mógł wzrastać w świętości…

Cieszę się, jestem spokojny i zadowolony, ponieważ pełnię wolę Bożą. Dla niej chcę żyć i umrzeć.

Osiągnięcie tego, że żyję własnym życiem, rozwijam swoje zdolności i czuję się spełniony w tym, co robię, daje mi radość i szczęście. Czy jest to możliwe także wtedy, gdy ktoś z zewnątrz mną „kieruje”? To zależy.

Św. Kasper na sobie doświadczył prawdy, że pełnienie woli Bożej karmi i umacnia, ponieważ Bóg nie jest konkurencją dla szczęścia, lecz zdecydowanie jego fundamentem. W wielkiej wolności, która mojej woli daje niezliczoną ilość możliwości realizacji, Bóg prowadzi mnie drogą zbawienia, a złożone we mnie możliwości najlepiej mogą się urzeczywistniać, kiedy jestem posłuszny wezwaniu Bożemu.

Kiedy Święty dzielił się tym doświadczeniem, miał 25 lat i nie mógł żyć swoim misyjnym powołaniem – od roku był na wygnaniu. Ale i w tym doświadczał owoców swojego posłuszeństwa i zaufania i mógł cieszyć się radością serca. Także w bardzo trudnych sytuacjach mogę ufać, że Bóg podaruje mi pokój serca. Proste, prawda?           A jednak tak trudne… na początku. Może zawsze, ale o zaufanie Bogu zawsze warto walczyć.

Uważaj na światło, które Bóg daje na modlitwie. Przypominaj je sobie podczas rachunku sumienia  i pozwól mu się prowadzić.

Bóg już przed wiekami, z miłością i z miłości przygotował dla każdego osobistą, szczególną drogę świętości         i zadanie do wykonania. Nazywamy to powołaniem.

Jak jednak usłyszeć głos Boga w hałasie świata? Może w tym pomóc (systematyczny) rachunek sumienia,         w czasie którego patrzymy na mijający czas (dzień, pół dnia) i staramy się dostrzec obecne w nim Boże natchnienia oraz naszą odpowiedź. To pomoże być czujnym, rozpoznać pochodzące od Boga myśli, uczucia        i dążenia oraz dać się Mu prowadzić. Jak praktycznie? Podpowiedź daje św. Ignacy Loyola w modlitwie rachunkiem sumienia, warto zajrzeć.

Niech Bóg zawsze będzie uwielbiony tak w dobrym, jak i trudnym czasie.

Łatwo jest wielbić Boga, kiedy nam się dobrze układa, chociaż też właśnie wtedy jest najłatwiej o Nim zapomnieć... Czyż to nie ja jestem kowalem swojego losu? Czyż to nie moje zdolności, talenty, własny wkład      i pracowitość nie leżą u podstaw mojego szczęścia? Dopiero choroba, śmierć kogoś bliskiego, jakieś zawirowania życiowe (wszelkiego rodzaju) wyrywają z iluzji samowystarczalności. Z głębi serca pogrążonego w rozpaczy, beznadziei, postawionego na rozdrożu, człowiek zaczyna wołać do Boga o pomoc i ratunek. To pierwszy i ważny krok, początek, by wielbić Boga także w trudnościach, z dna swojej nędzy. Bóg bowiem zawsze jest godny uwielbienia. Dzisiaj wiele mówi się o uwielbieniu, ono zapala światło w ciemnościach, odnawia zaufanie i pomaga zgodzić się na Boże prowadzenie, kiedy nic nie widać. Także wtedy, gdy jest to (początkowo) uwielbienie "przez zaciśnięte zęby". Św. Kasper uczył się tego na wygnaniu – w każdej sytuacji chwalić Boga i zawierzać się Jemu. Dzisiaj zaprasza do tego samego. I wie, co mówi.

Uważaj na siebie. Zdrowie jest darem Bożym, o który trzeba dbać, by móc we wszystkim pełnić wolę Bożą.

Umiar jest cnotą, przeciętność nie. W codzienności często jedno myli się z drugim. Chrześcijaństwo nie zadowala się połowicznym naśladowaniem Chrystusa, a letniość nie pasuje do Ewangelii. Papież Franciszek mówi, aby wstać z kanapy i zacząć działać. Żyć. Przy czym – trudzić się, ofiarować – tak, ale nie ponad możliwości, do utraty tchu, zdrowia czy życia. Kiedy diabeł nie może zahamować człowieka, to go napędza. „Poganiacz” siedzący „na karku” potrafi doprowadzić do wyczerpania czy załamania. Ostatecznie człowiek nie jest w stanie zrobić już nic. Trzeba mieć wzgląd na siły i możliwości. Mamy żyć dla chwały Krwi Chrystusa, a to znaczy nie tyle się „wykończyć”, ile chwalić Boga tak, jak potrafię, jak mi pozwalają zdrowie, siły, możliwości… I nie jest to zaproszenie do lenistwa, ale do roztropności. Bóg błogosławi obficie tym, którzy pełnią Jego wolę.

Mamy najlepszą Gwiazdę, błogosławioną Dziewicę Maryję, czego mamy się bać? A więc odwagi! Przygnębienie i zniechęcenie niech będą daleko od nas. Jeśli Bóg  z nami, kogo mamy się lękać?

Doświadczenie wielu z nas mogłoby potwierdzić, że nikt, kto trzyma się Maryi, nie zostaje zawiedziony. Ona potrafi wyprowadzić na dobrą drogę, uratować, ochronić. Jest Gwiazdą rozświetlającą ciemności, wskazującą kierunek, spojrzenie na Nią przywraca pokój, odbiera lęk, pomaga pokonać przygnębienie, zniechęcenie i daje odwagę. Pewność obecności tej potężnej Orędowniczki rozwiewa strach, pewność Bożej obecności pomaga        z odwagą wyjść życiu naprzeciw i dostrzegać niebezpieczeństwo w jego prawdziwych wymiarach, nie przekraczających możliwości naszego Ojca. On jest zawsze i tylko dobry.

Cierpieć z miłości do Jezusa i wypić kilka kropli z kielicha goryczy, który On wypił do ostatniej kropli jest szczególną cechą prawdziwego ucznia Chrystusa.

Przyjmować cierpienie i widzieć w nim coś pozytywnego – w dzisiejszych czasach brzmi dość niedorzecznie          i trochę masochistycznie. Kto jednak chce być uczniem Jezusa, nie schodzi z drogi cierpienia, jakiegokolwiek byłoby ono rodzaju. Postawa Jezusa, Jego ofiara życia dobitnie pokazuje: nie można w życiu oczekiwać tylko słonecznych dni. Ono ma także swoje trudne godziny, do niego należy też choroba i śmierć. Jezus w Ogrójcu modlił się: Ojcze, zabierz ten kielich, jednak wypił go do dna. My otrzymujemy tylko kilka kropli, na miarę możliwości, Bóg wie, ile jesteśmy w stanie. I nie chodzi o masochizm. Zrobić, co mogę, by ulżyć. Ale: zawierzyć się Bogu w swoim cierpieniu i Jemu się ofiarować – czyni spokojnym, podarowuje – takie jest doświadczenie Kaspra (i pewnie wielu z nas) – ogromny wewnętrzny pokój i poczucie bezpieczeństwa. Jednoczenie własnej krwi z Krwią Chrystusa przemienia mój ból w źródło nadziei i ratunku, kiedyś dowiem się, ile zawdzięczam czyjemuś cierpieniu i ile przez moje Bóg podarował innym. Nie dla wielkości mojego, ale mocy Chrystusowego.