Bądźmy ostrożni ze słowem „nigdy"! - fragmenty dla zachęty

papie1.png

 

 

Jeżeli Ja umyłem wam nogi...

    "Było to przed Świętem Paschy. Jezus widząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13, 1-15). Tyle razy słyszeliśmy w ostatnich dniach, że godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Musi ukrywać się, odchodzić, uciekać. Musi czekać, musi walczyć.

Teraz jednak Jezus wie w sercu: godzina już nadeszła i umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. Do końca: Jezus kocha jako Bóg i kocha jako człowiek i miłość zawsze jest czymś rozwijającym się. Miłość nigdy nie może się skończyć, bo Bóg jest Miłością i Bóg jest nieskończonością. Jako człowiek trzeba zawsze głębiej, zawsze dalej, zawsze mocniej kochać. Jezus daje przykład tego stopniowania, tego dynamizmu. Ale na czym polega to do końca? „Nauka miłości", „szkoła miłości" — tyle razy w ciągu tego roku słyszeliśmy o tym. Jezus daje swoim uczniom katechezę w szkole miłości i jak każda dobra katecheza, zawiera ona też część obrazową: widzialne znaki, które można samemu zobaczyć, przemyśleć — i potem będzie wytłumaczenie, pogłębienie, refleksja. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty, syna Szymona, aby Go wydać, widząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie... —co czyni w tym momencie najwyższej władzy, w kulminacyjnym punkcie swojej drogi? Wstał od wieczerzy i złożył szaty. Przebiera się: do pracy, do służby. W taki sposób jest obchodzony ten szczytowy moment. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. Robi bardzo proste rzeczy: coś zwyczajnego, prawie codziennego. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Uczniowie siedzą tam, nie wiedzą, co myśleć, obserwują. Przecież nie pierwszy raz przeżywają takie sytuacje, w których nic nie rozumieją, w których jest ukryta jakaś większa nauka. Trzeba cierpliwie czekać. Tylko Piotr — on nie wytrzymuje! Przecież to nie jest w porządku, tutaj dzieje się coś, czego nie można zaakceptować! Coś tu jest postawione do góry nogami! „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?" — „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział". Znowu element rozwoju, dynamizmu: jeszcze nie rozumiesz, ale czekaj, miej cierpliwość... będziesz wiedział. Kto nie może czekać, nie uczy się! Kto musi od razu wszystko wiedzieć, nie rozumie istoty. Kto myśli, że jest mądrzejszy od Mistrza, wpadnie w takie pułapki jak święty Piotr. Rzekł do Niego Piotr: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał ". Tak mocno reaguje, tak jeszcze był głupi... Bądźmy ostrożni ze słowem „nigdy"! Wychodzi tutaj na jaw cały temperament tego dobrego Piotra, który jeszcze nie wyciągnął wniosków z tej nauki. Przecież niedawno Pan Jezus nawet krzyczał na niego: Precz, szatanie — to było straszne — ale jeszcze nie był mądrzejszy. Jeszcze myślał, że warto kłócić się z Panem Jezusem. Cała słabość, ograniczenie świętego Piotra... Pan Jezus jednak nie przejmuje się: zna go, wie, że ma w sobie też swoją wielkość, i to zaraz wychodzi na jaw. Najpierw Jezus stawia bardzo ostre wymagania. Nie idzie na kompromisy, na łatwiznę. „Albo — albo". Jeżeli chcesz być moim uczniem, to musisz się upokorzyć, musisz przyjąć to — albo odejść. Czy rozumiesz, czy nie. Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. To mocny kopniak! To jest warunek, to wymaganie pójścia na całość — i to na tej uroczystości, w Wieczerniku! W tym momencie najbardziej intymnym, w którym nazywał ich swoimi przyjaciółmi. W momencie, w którym, jak teraz mówimy dogmatycznie, Apostołowie przyjęli sakrę biskupią, w którym ustanowiono Eucharystię. Jeszcze wtedy taka ostra konfrontacja! To miłość, która potrafi wszystkiego wymagać, aby wszystko dać. Z miłości Pan Jezus mówi w ten sposób, z miłości traktuje Piotra tak ostro, tak wymagająco: nie aby go niszczyć, nie aby go wydalić, lecz aby go ratować. Wychowanie Boga, pedagogika Jezusa. I teraz od razu widać wielkość świętego Piotra, który nie tylko potrafi mylić się mocno (ten nieomylny, pierwszy!), ale który jest otwarty: Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę. Jest dobry, ale miary jeszcze nie zna, przesadza. Chyba trochę śmiał się Pan Jezus: dobrze, wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty Prawie widać, jak Jezus się uśmiecha... I teraz znowu na serio: wy jesteście czyści — i potem w głębokim smutku: ale nie wszyscy. Wielkie dramaty, wszystkie „klawisze" tonacji gromadzą się w tym fragmencie Ewangelii. Ale brakuje jeszcze drugiej połowy tej katechezy. A kiedy im umył nogi... — spokojnie robił to dalej, umył nogi do końca: takimi kryzysami w szkole, w seminarium albo w okresie formacji... nie trzeba się za bardzo przejmować. Trzeba przecierpieć je, czasami muszą być takie burze, ale wszystko idzie dalej. I potem przywdział szaty, i gdy znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?". Nieraz Pan Jezus pytał w ten sposób i czasami odpowiadali z pewnością: „Tak, rozumiemy!". Tym razem już są trochę ostrożniejsi, przy-najmniej nic nie jest tu napisane o ich reakcji. Jezus tłumaczy: Wy Mnie nazywacie „Nauczycielem" i „Panem" i dobrze mówicie —pokora, która uznaje prawdę, która nie uniża się sztucznie, przesadnie. Uniża się, aby pomagać, ale nigdy nie kosztem prawdy. Macie rację, jestem Panem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel —a kiedyś nauczyciele byli bardziej szanowani niż dzisiaj — umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Moglibyśmy dodać: to tym bardziej wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. To bardzo ciekawe dla egzegetów, teologów, że w tym momencie, gdy inni Ewangeliści, synoptycy, mówią o wielkim momencie ustanowienia Eucharystii, święty Jan Ewangelista o tym nie pisze. W zamian za to opisuje scenę umycia nóg: nie aby zrobić z tego codzienny rytuał, ale aby powiedzieć, co to jest „Eucharystia" i co to jest „kapłaństwo", na czym one polegają. Jest to ważne, żebyśmy rozróżniali pomiędzy różnymi zadaniami i uprawnieniami, abyśmy wiedzieli, kto może przewodniczyć Eucharystii i konsekrować. Będziemy dalej szanować te różne zadania. Jednak kapłaństwo nie tyle polega na tym, że ktoś służy przy przeistoczeniu, ile na tym, że umywa nogi. Niezależnie od tego, czy mówimy o kapłaństwie ministerialnym, sakramentalnym czy o kapłaństwie powszechnym, maryjnym —kapłaństwo w swojej istocie polega na tym, że myje się nogi! Chodzi o służbę, potrzebną drugiemu: tam, gdzie już nie ma się ochoty, gdzie nie ma obowiązku, gdzie jest się wykorzystywanym, gdzie nie opłaca się, gdzie zostanie się na koniec wyśmianym... Możemy pytać: w jaki sposób ta służba według przykładu Pana Jezusa ma konkretny wyraz w naszym życiu? Nie chodzi o wodę, nie chodzi o higienę — chodzi o pokorę, o służbę. Czy jesteśmy gotowi, aby nie oszczędzać siebie i służyć nie tylko oficjalnie, ale zawsze? Czy jesteśmy gotowi, aby przebrać się i wziąć się do roboty?

Z homilii 16.04.92 (Wielki Czwartek). DŚJ.

W. Wermter, Pokora. Chrześcijańska droga do zwycięstwa, Wydawnictwo POMOC 2001, s. 11-14