Lapidarność stylu - III Niedziela zwykła

book-6709160_640.jpg

Jon 3, 1–5.10. Cytowana w pierwszym czytaniu na dziś księga Jonasza, nie tyle jest zapisem ścisłej historii, co moralitetem. To nie znaczy, że autor zwoju lekceważy historię. Nie, wszystko dzieje się w realnym świecie. Niniwa rzeczywiście istniała. Leżała na terenie dzisiejszego Iraku. W VII wieku zaś była stolicą wielkiego imperium, nazywanego Asyrią, które zostało zaatakowane i zburzone w 612 roku przed Chrystusem, przez Babilonię i Medię. Jonasz jest jednak świadkiem faktu, który przekracza historię.

Moralitet głosi, że Bóg uratuje z odmętów historii każdego, kto zwróci się do Niego w pokorze.

Sama postać Jonasza jest barwna, a nawet kontrowersyjna. Często zmienia swój nastrój wewnętrzny. Raz modli się, a raz przeklina. W jednej chwili ufa Bogu i zbiera się do wielkiej nadziei, a w innym momencie spada na dno rozpaczy. Jaki jesteś – stały, czy zmienny? Kierujesz się pragnieniami, wyborami, czy nastrojami chwili? Co jest podstawą twojej stałości, a gdzie może znajdować się źródło chwiejności? Pan więc chce stałości Jonasza. W trzecim rozdziale dzieła, medytowanym w niedzielę Bożego Słowa, niestały prorok otrzymuje jednoznaczne wezwanie – ma iść do Niniwy i głosić jej mieszkańcom nawrócenie (w. 2). Albo to zrobi, albo tysiące ludzi ulegnie zagładzie. Jak wielkie znaczenie ma wiara w moc Bożego Słowa. W czasie, do którego odnosi się cała historia, Niniwa była miastem o średnicy 5 kilometrów. Mieszkało więc w niej wiele tysięcy osób. Na każdej z nich zależy Bogu, każdą pragnie ocalić przez misję proroka.

Jonasz dobrze, a nawet bardzo dokładnie wypełnia swoje posłannictwo. Nie wie, jaki będzie efekt. Po ludzku patrząc, szanse na powodzenie misji prorockiej do Niniwitów, naprawdę nie były zbyt wielkie. Jonasz jednak zaczyna, robi swoje powoli, solidnie, nie przyspiesza biegu wydarzeń (w. 3). Co ciekawe i znaczące, używa tylko pięciu i ciągle tych samych słów, z hebr. hkp – rozbić, zniszczyć, zdeptać, zniweczyć, obrócić w nicość, w perzynę (w. 4). Szedł cały dzień – to oczywiście zbyt długi czas jak na odległość o średnicy pięciu kilometrów. Można było przekroczyć terytorium miasta znacznie szybciej. Prorok widocznie wchodzi do każdego domu, rozmawia z każdym człowiekiem na ulicy albo targowisku. Dajesz Bogu czas na działanie, na rozstrzyganie historii, czy jesteś niecierpliwy? Nie jest tak, że wiesz lepiej, niż Pan i uprzedzasz Jego wolę? Efekt ufności Jonasza wobec posłania i moc Bożego Słowa są niezwykłe. Ludzie nawracają się, a Bóg wstrzymuje słuszny wymiar gniewu i sprawiedliwości (w. 10). Nie trzeba więc wielomówstwa, potrzeba słowa jednoznacznego, mądrego, namaszczonego łaską Pana. I ludzkie serca odwracają się od zła do ewangelii.

1 Kor 7, 29-31. Czytany w poprzednią niedzielę szósty rozdział listu do Koryntian - o konieczności ustawienia sobie w życiu chrześcijańskim hierarchii praw: prawo Boga najpierw, a potem kodeks człowieka – został zakończony. Na niedzielę Bożego Słowa, Matka Kościół podaje swoim dzieciom pokarm siódmego rozdziału tego samego pisma Pawła z Tarsu, w którym apostoł naucza przede wszystkim o życiu rodzinnym i małżeńskim. Najpierw podaje konkretne wskazania etyczne. Nagle jednak dochodzi do paradoksalnych wniosków. Jakby w serce pouczenia o miłości międzyludzkiej, wplata zasadę dystansu i wolności. Kochać trzeba, ale nie należy się przywiązywać do tego, że małżeństwo, dom i dobra doczesne, będą trwać na wieki. Niektórzy badacze myśli pawłowej dowodzą, że apostoł pisząc te słowa, myślał, iż paruzja – czyli ponowne przyjście Pana na koniec historii – nie może być zbyt odległa.

W samym centrum dzisiejszego tekstu, stoi zdanie: czas jest krótki (w. 29). Mało czasu miał również Jonasz, ale zdążył nawrócić każdego z mieszkańców Niniwy. Życie ucieka, czasem Kościół wydaje się opierać tylko na jednym z rogów świątyni, bywa nawet, że kompromitują się autorytety – nie należy jednak ulegać panice. Zdanie o ulotności czasu warto czytać właśnie w kontekście pierwszej lektury, a więc w świetle misji Jonasza. Prorok widział jasno, że dysponuje małą ilością czasu, aby ocalić rzeczywistość. Działał jednak nie swoją mocą lecz mocą lapidarnego, silnego Słowa, które otrzymał od Boga. Niniwa ocalała moralnie. Zdanie więc: czas jest krótki – nie oznacza fatalizmu, braku szans ale możliwość dokonania wielkich rzeczy tu i teraz. Nie należy tylko zwlekać albo spóźnić się z reakcją, tak samo, jak nie należy ulegać presji i zwieszaniu rąk w obliczu niepokojących wydarzeń. Czy nie odwlekasz ważnych decyzji i własnego zaangażowania w sprawę wielkiej wagi? Jakich wymówek używasz? A może cechuje cię nadmierny pośpiech? Presja czego przygniata cię w sercu? Wielokrotnie Bóg udowadniał, że nawałnicę historii potrafi uspokoić jednym gestem najmniejszego palca u swej Boskiej ręki. Żeby wejść w logikę Bożego działania trzeba się bardzo skupić, odciąć bagaż, który nie będzie potrzebny w tej walce i pozostawić sobie tylko to, co naprawdę posłuży do sukcesu. Czasem ludzi kosztuje najbardziej pozostawienie rzeczy niepotrzebnych. Myślą, szczególnie w stanie zagrożenie, że wszystko może się przydać. Tymczasem wszystko przeszkadza. Trzeba jednego, konkretnego, precyzyjnego wyboru, słowa, zachowania.

Mk 1, 14-20. W ewangelii Marka wydarzenia przebiegają szybko. Autor nie jest jak Jan, który analizuje, komentuje, dodając własne interpretacje. Marek to kronikarz ale pełen wiary i nadziei w to, co widział, o czym został pouczony i co pamięta. Na dzisiejszą niedzielę, Matka Kościół przewiduje krótką ewangelię z pierwszego rozdziału całego zwoju. Będzie ona miała dwie części. W pierwszej - Jezus głosi sam Dobrą Nowinę. W drugiej – powoła pierwszych uczniów, którymi według Marka byli kolejno Szymon, Andrzej, Jakub i Jan. Oni też będą mieć potem największy autorytet w pierwotnym Kościele, kiedy Pan powstanie już z martwych.

Dobra Nowina Chrystusa również jest zwięzła, w zasadzie krótka, precyzyjna. Jej żywotność nie znajduje się w rozległości dzieła, czy w wielości paragrafów i rozdziałów. Pan nie mówi dużo, gdyż serca rybaków są bardzo spragnione. O rozrastaniu się ewangelii decyduje nie ilość metod, namów, zachęt, godziny bicia w dzwony ale intensywność ludzkiego pragnienia w duszach. Na ile człowiek zdaje sobie sprawę, że jego egzystencja bez Boga jest pozbawiona sensu, na tyle otwiera się wobec łaski i wiary.

Kluczowym więc momentem dzisiejszego fragmentu ewangelii jest słowo: zaraz, natychmiast! Nie ma zwłoki, ani chwili marazmu – wszystko dzieje się tu i teraz. Ludzie, którzy mają zgaszone, niepewne wnętrza, najczęściej używają wymówek, zwlekają albo grają na czas. Ale Chrystus już pragnie uczniów, a oni teraz chcą porzucić nużące, jednostajne życie, by rozpocząć ciekawą i bardzo odmienną drogę zbawienia. Jezus ledwo spostrzega synów Zebedeusza, już ich chce mieć dla siebie, z gr. akolutxeo – powołani bez zwłoki, natychmiast, w jednym i tym samym momencie (w. 20). Pierwsi uczniowie w takim samym, zdecydowanym porywie wnętrza, nie tracąc czasu, pozostawiają sieci i stają do dyspozycji Pana. Czy twoje pójście za Bogiem jest żywe, wolne, entuzjastyczne? Czy może narzucone, sztuczne, formalne?

Oczywiście, nie chodzi o pochopne podejmowanie decyzji, szczególnie w sprawie wyboru powołania. Bardzo ważne jest dobre rozeznanie drogi życia i Kościół również daje na to należny czas i najlepsze środki. Chodzi jedynie o to, że człowiek ma w sobie wiele, bezzasadnego oporu wobec większego dobra, większego poświęcenia się albo większej wolności. Ludzie skłaniają się do asekuracji i wygody. Długie narady. Zawracanie z raz obranego kierunku. Marnowanie młodości zanim podejmie się ważne, życiowe decyzje. Pan jest niecierpliwy i przyśpiesza, ponieważ dla Niego każda sekunda ludzkiego życia jest bezcenna. Jezus chce być bliski człowiekowi – On i Jego Królestwo, z gr. éngiken – bliskie, bezpośrednie, bez sztucznych zapór (w. 15). Kto naprawdę pragnie zjednoczyć się z drugim, usuwa sztuczny dystans, tęskni, skraca oczekiwanie, biegnie bez oddechu na spotkanie. Tak postępuje zawsze Bóg w stosunku do człowieka – a odwrotnie?


ks. Jarosław Tomaszewski